piątek, 2 listopada 2012

Nie Jesteśmy Ludźmi [part1]

Dzień jak każdy inny. A może powinienem powiedzieć: „Wieczór jak każdy inny”? Z resztą, co za różnica? Dla mnie zazwyczaj wieczorem zaczyna się dzień.
Zaglądam do kieliszka. W ciemnym, niemal czarnym winie odbija się moja twarz. Jak zwykle widnieje na niej ironiczny, odrobinę drapieżny uśmiech. Kwestia przyzwyczajenia. Uniosłem kryształ do ust i delikatnie przechyliłem. Mały łyk. Delektując się alkoholem powiodłem wzrokiem po sali. Mój stolik znajdował się w miejscu idealnym; ukryty za bujną roślinnością, w półcieniu, w rogu, mogłem bez problemu wszystkich obserwować. Tylko po co? I tak nic ciekawego się nie działo. Nawet striptizerka tańcząca na rurze umieszczonej na wysepce pośrodku Sali nie wzbudzała mojego zainteresowania. Z małej czarnej walizeczki wyciągnąłem książkę oprawioną w czarną skórę. Niestety – nie zdołałem przeczytać za wiele.
- Em…. Przepraszam, co pan czyta? – uniosłem wzrok znad lektury i zmierzyłem śmiałka, który przerwał moje zajęcie, znudzonym spojrzeniem. Drobny brunet o orzechowych oczach, ubrany, jak każdy tutaj, w elegancki, w jego przypadku czarny, garnitur i białą koszulę uśmiechał się do mnie delikatnie, z pewną dozą zakłopotania.
- Jak pozbyć się natręta na 666 sposobów. – odpaliłem. Delikwentowi mina nieco zrzedła. – Czym mogę służyć? – Zamknąłem z westchnieniem książkę chowając ją do walizeczki, która była niezwykle podobna do tych, które mają tajne organizacje, lub do tych z którymi można zobaczyć mafiosów.
Wskazałem mu miejsce naprzeciw siebie i przy okazji skinąłem na kelnerkę. Od razu zrozumiała mój sygnał, gdyż po chwili obok wysokiej butelki z winem i mojego kieliszka pojawił się drugi, który zaraz napełniłem.
- Rozumiem. I przy którym pan jest? – wyglądał na 24 lata, może mniej.
- Och, przy 13, bardzo ciekawym. – rzuciłem upijając nieco z kieliszka. Chłopak wydawał się delikatny, kruchy…
- A czymże to pana zaciekawił? Jaki to sposób? – Specyficzny uśmiech dalej utrzymywał się na moich ustach.
- Polega na tym, że upija się delikwenta drogim winem – spojrzałem na butelkę – na przykład Inglenook Cabernet Sauvignon Napa Valley z 1941  - Zamyśliłem się wpatrzony w szkarłatną ciecz w kieliszku. Wyglądała jak krew. Szkarłatna krew w pięknym, ciętym z fantazją krysztale.  – następnie bierze się go do jakiegoś pokoju, bez względu na płeć, i zmusza do stosunku. – Oczy chłopaka z każdym moim słowem stawały się coraz większe. – Tutaj jednak pisze, że osoby powinny być tak wstawione, by same się o ten stosunek prosiły… - urwałem by znów upić łyk wina. Inglenook Cabernet Sauvignon Napa Valley z 1941. Wyborne. W rankingu najdroższych win na świecie ma miejsce 10. Jedna butelka kosztuje 24675 dolarów. Kocham to wino. – Natręt nie wie, że jest to jego ostatni stosunek w życiu, które za moment się skończy. Rzecz jasna delikwent nie może być osobą dominującą podczas stosunku. W przypadku, gdy kobieta jest osobą zaczepiającą – nic trudnego. Gorzej w przypadku natręta płci męskiej. Wtedy trzeba go zmusić do bycia ‘Uke’. – Spojrzałem w te piękne orzechowe oczy w dość przytłaczający sposób. – I teraz są dwa zakończenia. Albo zmusza się człowieka w jakiś wymyślny sposób do samobójstwa, albo samemu w jakiś spektakularny sposób pozbawia się go życia – Brunet przełknął ślinę. Uroczo. Ciekawe czy już się mnie boi. Sam nie wiem czemu zacząłem prowadzić z nim tą dziwną konwersację. Może dla tego, że lubię sprawdzać psychikę różnych osób, zwłaszcza gdy jestem znudzony? Nie wykluczone, że właśnie to było powodem.
- Aha…To ja może już nie będę panu…. – nie dałem mu dokończyć.
- Lecz nie jestem fanem tej metody. W tej książce są podobno tylko 3 metody odwołujące się do zabijania. Według mnie nie powinno być żadnej. Przecież czystym bezsensem jest zabijanie kogoś tylko dla tego, że osoba taka chciała porozmawiać. – Napełniłem swój, już pusty i zerknąłem na jego, prawie nietknięty kieliszek. – Nie pije pan? – Udawane zdziwienie. Uwielbiam używać tego tonu.
- Nie… Ja…Tak… Znaczy piję. – Czyżby był zakłopotany? Upił spory łyk. – W takim razie jaką metodę pan preferuje?
- Taką w której się nie zabija z tak błahych powodów.
- Czyli jest pan pacyfistą?
- Nie, panie….?
- Aaron. Na imię mi Aaron. – uśmiechnął się niepewnie.
- Miło mi. Mnie zwą Shin. – po co mam  mu zdradzać całe imię? I tak nie zapamięta. Z resztą po co mu ono? – Powróćmy jednak do tematu. Nie. Nie jestem pacyfistą. Po prostu nienawidzę nieuzasadnionego używania przemocy, zwłaszcza takiej w której dochodzi do śmierci. Jednak jeśli jestem już zmuszony przetrawić coś takiego to niech to chociaż będzie uczciwa walka. Na przykład na noże, sztylety, katany bądź miecze. Jak za starych dobrych czasów. – uśmiechnąłem się lubieżnie – A pan, panie Aaron? Lubuje się pan w broni białej, czy może jednak preferuje pan broń palną?
Zamyślił się. Lekko zmarszczył brwi i zmrużył oczy. Wyglądał słodko. Zbyt słodko. Jak jakiś przesłodzony drink. Tak, owszem, niektóre drinki się słodzi.
- W sumie broń palna jest, a przynajmniej mnie się tak wydaje, bardziej…Nie wiem jak to nazwać…Kulka w łeb i po robocie. Natomiast broń biała wydaje się być bardziej…wyrafinowana. I trzeba się nakombinować by zabić.
- Owszem. Muszę się z panem zgodzić. Ponadto broń biała jest skuteczniejsza. Jest nawet powiedzenie, które mówi, ze kula może chybić, a jak się odetnie komuś głowę, to wiadomo, że trup. – zaśmiałem się cicho. Ciekawe czy myśli o mnie jak o psycholu…
- Tak słyszałem o tym przysłowiu. – Poruszył się nerwowo i dopił wino, które natychmiast uzupełniłem. – Zastanawiam się kim pan jest. Znaczy jako kto pan pracuje.
- Jak na razie nie jestem nikim ważnym dla społeczeństwa. A pan? – I po cholerę wymienialiśmy się imionami skoro i tak cały czas obcujemy na ‘Pan’? Bez sensu.
- Też nikim ważnym. Jutro wieczorem idę do nowej pracy i zupełnie nie wiem czego się spodziewać. – Uśmiechnął się promiennie. – Ale, najważniejsze żebym wytrwał..
-Hm… Pewnie nieźle płatna?
- Ponoć tak. – Ten jego wyszczerz zaczynał mnie śmieszyć. Jednak zamiast wybuchnąć śmiechem zachowałem na twarzy dawno wyćwiczony półuśmiech. Nie powiem, konwersacja z tym całym Aaronem jest interesująca i chętnie bym ją kiedyś powtórzył. Zerknąłem na zegar wiszący na jednym z filarów. Dochodziła trzecia. Czas się zwijać.
- Pan wybaczy, Aaronie, jednak muszę już iść. – Skinąłem na kelnerkę. – Rachunek, proszę. – mruknąłem gdy się zbliżyła. Skinęła głową i ruszyła w stronę barku. – Rozmowa z panem była niezwykle przyjemna. Życzę powodzenia w nowej pracy. – Jednym łykiem dopiłem wino. Kelnerka zjawiła się z rachunkiem. W oczy rzucała się liczba 1200. Nie ma to jak zniżka dla stałych, wpływowych klientów. Zapłaciłem należność, zostawiając przy okazji napiwek w wysokości 1/8 ceny wina. Niespiesznie ubrałem długi czarny płaszcz, wiszący na niewielkim, eleganckim wieszaku za mną. Chwyciłem rączkę walizeczki i raz jeszcze spojrzałem na ,stojącego teraz, bruneta.
- Zatem Żegnam.
-Tak….Żegnaj. – odparł chyba machinalnie. Chciałem już się oddalić w stronę wyjścia gdy zatrzymał mnie jego głos. – Gdzie można pana znaleźć? – Odwróciłem się i popatrzyłem na niego spod lekko zmrużonych, zasłoniętych jasną grzywką oczu. Stał tam, gdzie wcześniej, teraz jednak miał spuszczoną głowę i… czy ja dobrze widzę? Zaczerwienione policzki? Nie. To na pewno gra świateł licznych w tej restauracji świec. Tak to jest to. Choć z drugiej strony… tutaj zawsze było pełno osób o innej niż większość orientacji. Śmiem nawet twierdzić, że w tym miejscu osoby heteroseksualne były rzadkością.
- W czwartki i soboty w tej restauracji. Pojawiam się zawsze ok. godziny 23 i wychodzę zawsze o 2:50. Nigdy nie siedzę dłużej nawet gdy towarzystwo jest wyborne. Przez resztę tygodnia jestem nieuchwytny. Żegnam. – Bez zbędnych ceregieli odwróciłem się i ruszyłem w stronę wyjścia. – Odważny jesteś. – Dodałem po dłuższej chwili.
Po drodze uchwyciłem parę zafascynowanych mą osobą spojrzeń. I nie były rzucane tylko przez nieliczne na Sali kobiety.
Wsiadając do mojego ukochanego Dartz Prombron Nagel’a* zastanawiałem się co, co do jasnej cholery sprawiło, że powiedziałem temu facetowi kiedy można mnie spotkać. Być może dlatego, że zaciekawił mnie sobą? Przestałem się tym przejmować tak szybko jak o tym pomyślałem i już po chwili sunąłem opustoszałymi ulicami miasta.
_________
* Dartz Prombron Nagel [wygląd] - 
Dartz, rosyjski tuner specjalizujący się w tuningu... opancerzonych aut zbudował limuzynę opancerzona jak czołg T-34. Pancerna-limuzyna dwukrotnie przewyższa mocą Bugatti Veyrona. To "coś", składające się prawdopodobnie z części od Batmobilu, czołgów, nuklearnej łodzi podwodnej, promu kosmicznego Sojuz i diabli wiedzą czego jeszcze, to pierwszy na świecie opancerzony supersamochód.

--------
Przepraszam za błędy.

5 komentarzy:

  1. Co mogę napisać? Podoba mi się. Choć dużo jeszcze nie da się dowiedzieć, to dzięki temu jest to ciekawsze.
    Blog polecił mi Shiro-Draco.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Myślę, że na ocenę tego co piszę jest jeszcze za wcześnie, ale skoro Shin polecił Ci tego bloga, to zapewne mówił żebyś skomentował/a, bo inaczej coś mu się stanie.
      Taki już jest. Lubi Dramatyzować :D
      Niemniej jednak dziękuję za komentarz.

      Usuń
  2. Cześć. Z tej strony Mary. Może już tego nie pamiętasz, ale pisałaś komentarz na moim blogu. Bardzo pochlebny zresztą - dziękuję Ci za niego.
    Prosiłaś, żebym wpadła i wyraziła swoją opinię, ale przez swoje zabieganie nie miałam na to czasu. Teraz trochę go znalazłam. Mam nadzieję, że nie jest za późno.
    Masz niezły styl i, co bardzo istotne, dbasz o poprawność. Myślę, że, jeśli tego nie porzucisz, w niedługim czasie zyskasz wielu czytelników.
    Moje zastrzeżenia dotyczą raczej wyglądu bloga (Twój szablon w mojej przeglądarce, Mozilla Firefox, jest rozjechany) oraz muzyki. Wyłącz autostart, daj każdemu czytelnikowi możliwość wyboru, czy chce włączyć muzykę. Jeśli ktoś słucha muzyki, otwiera stronę i nagle w tle włącza mu się coś i miesza się z jego muzyką, to może się zirytować i wyjść bez czytania. Nie daj Boże, ktoś surfujący nocą po necie, kto zapomniał wyłączyć głośników, obudzi wszystkich swoich domowników D:
    Jeszcze jedno - antyspam. Ciężko jest przepisać cokolwiek z tego obrazka. Ludzie mogą zniechęcać się do komentarzy. Wolisz skasować od czasu do czasu trochę spamu (pewnie z jeden w miesiącu się zdarzy), czy męczyć swoich czytelników?
    Pozdrawiam serdecznie i życzę Ci wszystkiego dobrego. Weny - tego przede wszystkim.
    Nie poddawaj się.
    M.S.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie dziękuję za komentarz i już się biorę do roboty ;D
      Szczerze powiedziawszy nie spodziewałam się, że w ogóle tu zajrzysz, więc jest mi na prawdę miło.
      Jeśli chodzi o muzykę i anty-spam, to zabiorę się za to od razu, ale szablon poprawię dopiero jak się dobiorę do jakiegoś normalnego laptopa z 'milszą dla społeczeństwa' przeglądarką, bo, niestety, na moim netbook'u z przeglądarką explorer raczej nic nie zrobię ;/
      Jeszcze raz dziękuję za komentarz :)
      Selassia. S. Silver

      Usuń
  3. I selԁom leave rеmarks, but after lοoκіng at a
    grеat deal of responѕeѕ on this ρage "Nie Jesteśmy Ludźmi [part1]".
    I actually do havе a few questions for you if
    it's okay. Is it only me or does it appear like some of the comments appear as if they are left by brain dead folks? :-P And, if you are posting at additional sites, I would like to follow you. Could you list of the complete urls of your shared pages like your twitter feed, Facebook page or linkedin profile?

    my webpage; payday loans

    OdpowiedzUsuń